piątek, 21 listopada 2014

{rozdział 14} It was you!

Następnego dnia obudziłam się niewyspana, ale musiałam wstawać bo dzisiaj idę na zajęcia. Ubrałam się i poszłam zjeść śniadanie. Niall kiedy krzyknęła na niego wybiegł z mojego mieszkania trzaskając drzwiami.
Pod uniwersytet dojechałam akurat kiedy zaczęły się zajęcia. Wpadła do klasy zmachana.
-Dzień dobry przepraszam bardzo za spóźnienie. To się więcej nie powtórzy-powiedziałam do profesora i usiadłam koło Lucy i Alice. Lekcje trwały 5 godzin i mogłam wracać do domu. Kiedy jechałam dostałam telefon od Luka.
-Halo?
-Cześć Grace. Przyjeżdżaj szybko do firmy. Masz klienta.-powiedział.
-Jakiego? Przecież z nikim się nie umawiałam-powiedziałam lekko zła bo resztę dnia miałam spędzić wylegując się na kanapie w moim salonie.
-Jest to nowy klient, który chce bardzo żebyś to ty uszyła mu strój-powiedział i się rozłączył. Musiałam zawrócić i szybko jechać by zdążyć. Z samochodu wybiegłam tak szybko, że zabiłabym się. Nie czekałam na windę tylko pobiegłam schodami do biura gdzie już czekał prawdopodobnie mężczyzna.
Weszłam a na moim miejscu siedział roześmiany Luke a na przeciwnym fotelu nie kto inny jak Niall.
-To chyba jakiś żart!-krzyknęłam i weszłam do środka.
-Grace...przyszedłem żeby-nie dałam mu skończyć bo od razu zaczęłam krzyczeć.
-Nie! Zacznę od tego, jak Luke mogłeś mnie tak wkręcić! Jechałam tak szybko, żeby przyjechać tutaj za jakąś głupotą!
-Mnie nazywasz głupotą?! Nas nazywasz głupotą?!-krzyknął Niall.
-Jacy nas?! Ubzdurałeś sobie to! Nie było, nie ma ani nigdy nie będzie żadnych nas!-krzyknęłam tak głośno, że pewne było że ludzie na ulicy mnie słyszeli.-Zakochałeś się chyba w niewłaściwej osobie! Mówiłeś, że podoba ci się inna dziewczyna!
-To byłaś ty...!-krzyknął i wybiegł rzucając na podłogę nasze wspólne zdjęcie, które sobie razem zrobiliśmy jak był u mnie i róże. A najgorsze, że tej całej sytuacji przyglądał się Luke.
-Grace...ja przepraszam.
-Przestań! Dajcie mi wszyscy najlepiej spokój!-on wyszedł a ja upadłam na kolana i zaczęłam przypatrywać się zdjęciu.
Zaczęłam płakać. Znowu...ale tym razem nie przez niego. Tylko przez samą siebie. Za to, że pozwoliłam mu odejść, że pozwoliłam mu cierpieć. Nigdy chyba mi już nie wybaczy. 
Kiedy się wreszcie pozbierałam wróciłam do domu i położyłam się spać. W nocy nie mogłam spać. Miałam straszne koszmary. Nie mam z kim pogadać. Niall obraził się, Lucy i Alice śpią. Nie wytrzymam więcej. Jutro jadę do taty. Do Paryża. Dawno go nie widziałam więc wypada go odwiedzić. Nie wiem czy się uciesz czy nie ale jadę. Nic tu po mnie..., 
Rano obudziłam się o 9 i szybko się ubrałam w wygodne rzeczy, spakowałam walizkę i bez śniadania pojechałam na lotnisko. Lot mam za niecałą godzinę więc od razu poszłam na odprawę i już siedzę w samolocie. Czeka mnie długi 5-godzinny lot do miasta mody. 
Obudziła mnie stewardessa oznajmująca że dolecieliśmy. Ja ją przeprosiłam i pożegnałam się. Poszłam po odbiór walizki i mogłam taksówką jechać do biura mojego ojca. 
Wakacje czas zacząć!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz