wtorek, 2 grudnia 2014

{rozdział 27} Goodbye!

Wylądowaliśmy i razem z Tommym pojechaliśmy do wynajmowanego przeze mnie apartamentu. Dzisiaj chciałam pozwiedzać coś z nim a jutro pójdziemy do Legolandu. Musiałam się przebrać bo tu było strasznie gorąco w przeciwieństwie do Londynu.
Poszliśmy zwiedzać. Oczywiście on nie chciał ale zaciągnęłam go siłą. Obiecałam mu też lody więc...
-Tommy chodź może coś zjeść?-zaproponowałam.
-Dobrze.-wzięłam go do jakiejś eleganckiej restauracji z widokiem na ładny krajobraz. Ja zamówiłam kraba a on zamówił kurczaka. Zapłaciłam i wróciliśmy do hotelu. Po drodze stanęliśmy na gałkę lodów, ja wzięłam czekoladowe a on waniliowe.
Tommy poszedł spać a ja przeglądałam Twittera i Instagrama. Dałam kilka follow i poszłam spać.
Obudził mnie dzwonek telefonu. Luke...zabije...
-Halo?-byłam zła bo chciałam spędzić te kilka dni na wypoczynku bez żadnych telefonów.
-Grace gdzie ty jesteś?-zapytał.
-W Niemczech.-powiedziałam odsłaniając zasłony.
-Gdzie? Przecież za 3 dni jest pokaz. I tak przesunięto.-powiedział.
-I co? Zdążymy.
-Mnie nie będzie. Muszę jechać na spotkanie do Hiszpanii.
-Ughhh dobra. Tylko jak wrócę za 2 dni ma być wszystko powtarzam wszystko gotowe. Nie ma ale.
-Dobra. Miłego wypoczynku pa.-rozłączyłam się i poszłam się ubrać. Założyłam na siebie krótkie szorty, luźny top, kapelusz i conversy. Poszłam obudzić Tommy'ego.
-Wstawaj Tommy idziemy do Legolandu-powiedziałam.
-Już wstaje!-krzyknął i pędem pobiegł do łazienki umyć zęby. Ja poszłam do mojej torby i wyjęłam telefon gdzie miałam nieodebranych 5 połączeń od Nialla. Ehhh...
-Jestem gotowy.-powiedział. Jak mogło mu to zająć tylko 5 minut? Ja szykuję się 30. No ale to są właśnie faceci.
-Jedz i idziemy.-szybko połykał i popijał herbatą. Zjadł i wyszliśmy do parku rozrywki. Najpierw poszliśmy do dmuchanego zamku, potem do na zjeżdżalnię i na koniec poszłam z nim do jakiegoś małego miasteczka mieszczącego się w parku gdzie są same klocki lego. I porobiliśmy sobie zdjęcia. Fajnie było. Oczywiście Tommiemu kupiłam strój jednego z klocków, sobie kupiłam czapkę z Lego, Lukowi bluzkę Lego. I sobie też.
-Dzisiaj niestety musimy wracać. Ale masz szczęście, że twoich rodziców nie ma w tygodnie bo pojedziesz ze mną do Los Angeles!-powiedziałam. Wiem, że chciał od zawsze pojechać do LA więc teraz ma szansę.
-Fajnie! Idę się pakować-i rozeszliśmy się do swoich pokoi. Pakowałam się szybko bo za niecałą godzinę mamy powrót.
Pojechaliśmy na lotnisko i tym samym samolotem co przylecieliśmy wróciliśmy.

1 komentarz: